wtorek, 29 lipca 2008

(P)ogrom mitów o wędkarstwie

Z czym przeciętnemu człowiekowi kojarzy się wędkarstwo? Z przesiadywaniem nad ściekiem z badylem w ręku i wielogodzinnym wpatrywaniem się w nieruchomy spławik. Wędkarstwo bywa też utożsamiane z tzw. hobby dla emerytów i rencistów. Tak przedstawia się mit łowienia ryb, nazywany sportem wędkarskim. Sportem, niewymagającym nadmiernego ruchu, dla ludzi w podeszłym wieku. Ogólnie rzecz biorąc nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Z drugiej strony istnieje garstka młodych ludzi przedkładająca chodzenie na ryby od jazdy na rolkach czy clubbingu. Czyli w wędkarstwie jest jakiś element przyciągający. W tym tekście postaram się wyjaśnić czym jest wędkarstwo dla wędkarza.
Zacznę od tego, że sam jestem wędkarzem, czyli mam prawo do czucia się kompetentnym w tej dziedzinie. Skąd wywodzi się sztuka łowienia ryb? Oczywiście z pierwotnej potrzeby zaspokojenia głodu, a skoro ryby są smaczne i zdrowe dlaczego ich nie łowić i nie spożywać. Ryby łowiono praktycznie od zawsze, jedynie techniki połowu z czasem ulegały zmianie. Ewoluował też sens wędkarstwa. Z metody polowania wędkarstwo stało się hobby, a nawet sportem i jak każdy sport wiąże się z potrzebą rywalizacji. W dzisiejszych czasach, kiedy mężczyźni raczej nie przynoszą do domów upolowanych zwierząt i przeżycie ich rodzin nie zależy od zdolności łowieckich głowy rodziny, silna staje się potrzeba rywalizacji. Rywalizację zapewnia łowienie ryb, kiedy to można pochwalić się przed znajomymi swoją zdobyczą. Wędkarstwo pozwala zaspokoić wynikającą z natury potrzebę dostarczenia pożywienia rodzinie, przez co daje uczucie spełnienia. Jednak nie tylko mężczyźni łowią ryby. Istnieją przecież nawet mistrzostwa świata kobiet w wędkarstwie. Zatem musi działać inny magnes przyciągający ludzi do wędek.
Tym, którzy twierdzą, że łowienie ryb jest nudne, mówię twarde i zdecydowane „nie”. Jak o każdym hobby o wędkarstwie powstały setki, a może nawet tysiące książek, filmów i przewodników. Opisano w nich mnóstwo rodzajów przynęt, zanęt, żyłek, haczyków, wędzisk, kołowrotków i tysiące innych akcesoriów. Co roku też wprowadzane są na rynek nowe ich rodzaje. To wszystko razem daje miliony możliwości kombinacji wymienionego sprzętu. Wędkarz musi posiadać niezły zasób wiedzy i umiejętności aby odpowiednio dobrać sprzęt do gatunku ryby czy rodzaju łowiska. Przesiadującego nad wodą i wpatrującego się w nieruchomy spławik wędkarza nachodzą dziesiątki pytań. Dlaczego nie biorą? Czy przynęta nie ta? Zbyt twarda, a może za miękka? Czy ryby żerują na dnie, czy w toni wodnej, a może wcale nie żerują. Może inne miejsce byłoby lepsze, gdzieś w cieniu, na słońcu, po zawietrznej lub nawietrznej stronie? Żyłka może być za gruba, a haczyk za duży. Znowu kombinacji mogą być tysiące. Zatem wędkowanie nie polega na wpatrywaniu się w spławik, ale na sprytnym doborze warunków połowu do aktualnych i niezwykle zmiennych upodobań ryb. Kiedy się właściwie trafi z doborem i połów jest udany, dopiero wtedy można być ze siebie dumnym.
Teraz o najciekawszym aspekcie wędkarstwa nieco bardziej poetycko. Przyroda. Wiele osób chodzi na ryby, aby odpocząć od codziennego zgiełku na łonie natury. Cała zabawa żeby gonić zajączka, a nie go złapać. Zatem sam proces łowienia dostarcza rozrywki i relaksu. Ryby schodzą na drugi plan. Kontakt z przyrodą nabiera na znaczenia. Żeby doświadczyć poczucia jedności z naturą nie wystarczy przebywać nad jeziorem, na łące, w górach czy w lesie. Żeby docenić piękno, trzeba je najpierw dostrzec, a nie każdy to potrafi. Dla większości ludzi wschód słońca jest tylko codziennym, nieuchronnym procesem świtania. Dla wędkarza śpiewają ptaki, jeszcze przed wschodem słońca, kiedy bezbarwny świat maluje się odcieniami szarości. Nad płaską taflą wody unoszą się wtedy białe kłęby pary, znikające szybko w rześkim powietrzu. Wilgotna od rosy trawa zostawia mokre ślady na butach i spodniach, właśnie dla wędkarza. Kiedy wstaje słońce, zalewa powoli krajobraz pasmem kolorów. Zrywa się delikatny wiatr i rozwiewa parę nad wodą. Jedne głosy ptaków milkną, a inne dopiero zaczynają śpiewać. Słychać delikatny szum trzcin, niczym bulgot wody w czajniku. Ryby z hałasem pluskają się, mącąc gładką jak lustro taflę. W powietrzu unosi się zapach jeziorowej wody i wilgotnej ziemi. Tyle dostrzega, czuje i słyszy wędkarz i to wystarcza mu do osiągnięcia stanu wewnętrznej równowagi.
Wędkarstwo budziło zawsze i budzić będzie nadal wiele kontrowersji. Przede wszystkim w kręgach ekologów, przeciwnych niehumanitarnemu traktowaniu zwierząt. Jest to delikatny temat i rozwijać go nie będę (przynajmniej na razie).
Wiem, że samo przeczytanie tego tekstu nie zmieni opinii człowieka o wędkowaniu. Potrzebna jest praktyka. Zachęcam zatem do złapania za kije i zamoczenia ich w pobliskich zbiornikach. Na pewno wielu osobom spodoba się łowienie ryb, a ci którzy spróbują i zrezygnują będą mogli z czystym sumieniem powiedzieć: „…ale nudy!”

Brak komentarzy: